Morderstwo w Orient Expressie- recenzja
Książki Agathy Christie były w moim domu od zawsze. Najpierw czytała je Mama, potem moja Siostra, a następnie ja. Dla mnie to totalna mistrzyni kryminały, morderstwa i oczywiście arszeniku. Obecnie posiadam całą kolekcję książek i często do nich wracam.
Gdy usłyszałam o ekranizacji początkowo się ucieszyłam a później przeraziłam- jeśli zna się dobrze książkę to bardzo łatwo rozczarować się filmem.
W niedzielę się przełamałam i z okazji Święta Kina wybraliśmy się na "Morderstwo w Orient Expressie" w reżyserii Kennetha Branagha- który również gra główną postać czyli Herkulesa Poirot.
"Morderstwo w Orient Expressie" to chyba najpopularniejszy kryminał Agathy Christie, nie znam osoby która by o nim nie słyszała. Może nie jest jej najlepszym dziełem, ale na pewno plasuje się w pierwszej 5, więc nie ma co się dziwić że właśnie on zainteresował twórców i to już nie pierwszy raz! Ekranizacja kryminału pojawiła się już w 1974 roku.
Mówiąc szczerze- gdybym nie znała powieści Agathy Christie, to po obejrzeniu zwiastuna prawdopodobnie nie poszłabym do kina. Jest on po prostu zwyczajny. Nie ukazuje potencjału, ale to ma też dobre strony- w zwiastunie nie użyto scen które według mnie są najlepsze i najmocniejsze. Więc uwierzcie mi na słowo- zwiastun to dopiero początek, najlepsze przed Wami.
Przechodząc do rzeczy.
W tym filmie zgromadzono grupę wspaniałych aktorów- Penelope Cruz, Johnny Depp, Willem Dafoe, Judi Dench, Michelle Pfeiffer, Josh Gad, Daisy Ridley, Leslie Odom, Jr. oraz wspaniały w swojej roli Kenneth Branagh.
Każdy z wymienionych stanął na wysokości zadania i totalnie nie mam im nic do zarzucenia.
Oglądając czułam się jak pasażer podróżujący luksusowym Orient Expressem a to za sprawą genialnych widoków! Kamera wędruje przez cały film ukazując piękno wszystkich miejsc. Wychodząc z kina zgodnie stwierdziliśmy że to był zdecydowanie mocny punkt filmu. Serio! Nad tymi widokami wciąż się zachwycam.
Kolejny plus to postaci- nie tylko gra, ale i ogólnie dobór aktora do postaci był strzałem w 10! Do tego kostiumy i charakteryzacja...mmm, wszystko na najwyższym poziomie.
No i akcja. Jak machina ruszy to już nie zwalnia. Od momentu popełnienia zbrodni, film trzyma w napięciu aż do samego końca. Co chwilę w głowie rodzi się pytanie, poszukujemy odpowiedzi, zmieniamy swoje typy mordercy.
Pomimo że znałam zakończenie to bawiłam się rewelacyjnie i do końca nie wiedziałam czy twórca nie zmienił czegoś istotnego.
Bałam się że zostanie zmieniony jakiś szczegół (Broń Boże ważna rzecz!) który zniszczy nieco moja wizję filmu, albo to co pamiętam z książki. Wyłapałam kilka mini zmian ale całe szczęście żadna z nich nie wpłynęła na akcje i na moje odczucia.
Kennetha Branagh pamiętałam jeszcze z jego roli w Harrym Potterze (ha! pewnie o tym nie wiedzieliście! Strzelajcie kogo grał i koniecznie dajcie znać w komentarzu). W rolę Herkulesa Poirot wcielił sie idealnie. Co prawda samego detektywa wyobrażałam sobie nieco inaczej, ale umówmy się- w wyobraźni miejsce grubego, niskiego belga z krzaczastym wąsem zajmuje teraz Kenneth.
Bardzo się cieszę że wybrałam się na "Morderstwo w Orient Expressie". Wyszłam z kina zachwycona a moja miłość do kryminałów odrodziła się i obecnie pochłaniam "Morderstwo w Mezopotamii" Agathy Christie.
Koniecznie dajcie znać czy lubicie kryminały i co sądzicie o tej ekranizacji
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisząc komentarz zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych.