Nowość od Mixa- hyalurogel krem +płyn micelarny.





Nie wiem jak to się stało, ze dopiero niedawno odkryłam kosmetyki do pielęgnacji Mixa. Teoretycznie wiedziałam że jest taka firma, ale nigdy na żaden się nie zdecydowałam. A szkoda!
Przygoda zaczęła się od lekkiego kremu nawilżającego który szybko stał się moim hitem. Wtedy myślałam że lepiej być nie może. I wiecie co? Może!

Krem intensywnie nawilżający- nowa bogata formuła

Krem zaczęłam stosować na przełomie sierpnia i września. Pogoda w tym roku nie miała okazji żeby nas rozpieszczać, dlatego postanowiłam szybciej rozpocząć regenerację skóry po lecie. Odstawiłam żel aloesowy który w lecie sprawiał się świetnie i sięgnęłam po wspomniany wyżej krem. Podchodziłam do niego sceptycznie, lekko nieufnie. Moja skóra jest bardzo wymagająca, szybko daje znać że coś jej się nie podoba, bałam się że po pierwszym użyciu może zafundować wypryski i wysyp wągrów. Tak się jednak nie stało.


Krem zamknięty w typowym, acz estetycznym szklanym słoiczku. Zapach ma bardzo delikatny, wyczuwalny ale mnie osobiście nie drażnił. Producent obiecuje wodno-żelową konsystencję i taka jest- produkt delikatnie glutowaty, ale szybko spływa w ręki/twarzy, jeśli nie zostanie rozprowadzony. 

Mocne nawilżenie?

-Wooow!- to powiedziałam gdy rano dotknęłam cery. 
Tak miękkiej i "puszystej" skóry dawno nie miałam. Byłam zachwycona co w ciągu jednej nocy zdziałał ten produkt. 




To co jest zauważalne zaraz po aplikacji to to że wchłania się błyskawicznie i nie pozostawia lepkiej warstwy. Przyzwyczajona że do dobrego nawilżenie prowadzi gruba warstwa kremu, nie uwierzyłam że będzie to dobry krem. Ach jak bardzo się myliłam!
Jak już wspomniałam, następnego dnia czekała mnie niespodzianka. Dobre nawilżenie, blask, zero nowych wyprysków, a do tego miękka w dotyku skóra. Pierwsze wrażenie zrobił dobre pomyślałam, ciekawe jak dalej.

A dalej było już tylko lepiej.

Po pierwsze- nie zapchał mnie. Zero nowych wągrów czy pryszczy. Nie przesadzę jeśli powiem że zniwelował te już obecne. Teraz na prawdę rzadko zdarza mi się jakiś paskudny syf.
Po drugie- nawilżenie jakiego oczekiwałam. Zero suchych skórek, uczucia ściągnięcia, szorstkiej skóry. Jestem z niego na prawdę bardzo zadowolona.






Hyalurogel- Żel micelarny zmniejszający uczucie ściągnięcia


Żel micelarny to kolejny produkt z serii na który trafiłam. Nie znalazłam jeszcze swojego ideału do zmywania makijażu, ale ten dobrze rokuje na przyszłość. Bardzo przypadła mi do gustu formuła która na samym początku bardzo mnie zaskoczyła. 


Żel do zmywania, ale nie do mycia


Jak już wspomniałam, zaskoczyła mnie formuła. Na początku pomyślałam że skoro jest to żel to na pewno myjący. Jednak nic bardziej mylnego! Przecież jak byk na opakowaniu napisane jest "bez użycia wody".
Produkt jest na pewno lekki, o przyjemnym delikatnym zapachu. Jest totalnie niepieniący i oczywiście nie nadaje się do mycia. 


Jest bardzo delikatny a przez to niestety niestety też delikatnie myjący. Uważam że nie nadaje się do pierwszego zmycia mocnego makijażu. Nie zawsze rozpuszcza tusz i eyeliner i to z tym jest największy problem. 
Niemniej jednak poradziłam sobie z tym. Jako że i tak nie zostawiłabym skóry bez mycia, to najpierw myję ją normalnym żelem do twarzy, a później resztę domywam powyższym produktem. I w takiej roli sprawdza się nieziemsko! Faktycznie zmniejsza uczucie ściągnięcia skóry z którym tak walczę. Do tego nie podrażnia oczu, nie powoduje zaczerwień, nie lepi się przy nakładaniu. 

Lubię też przetrzeć nim cerę rano, przed nałożeniem makijażu. Mam wrażenie że jest wtedy wyciszona i ukojona na cały dzień. 




A czy u Was sprawdziły się te kosmetyki pielęgnacyjne?
Ja na pewno sięgnę po nie ponownie, myślę że będą to moje pewniaki na ciężkie dni. A jakie są wasze? Koniecznie dajcie znać w komentarzach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisząc komentarz zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Copyright © 2014 Beauty Lover , Blogger